piątek, 1 marca 2013

Pieczony filet z pstrąga

Powrót po sesji, feriach i różnych takich. W sumie przez ten miesiąc nie gotowałam nic godnego uwagi, ciekawego, zdrowego... Pora co nieco zmienić :)

Mówi się, że ryby są zdrowe i tak dalej. Od dziecka podchodziłam do nich jednak z rezerwą, bo kojarzyły mi się wyłącznie z nie zawsze dobrze doprawionym filetem, bezsmakowymi paluszkami rybnymi albo "ciapają" z tuńczyka. Powoli się jednak przekonuję, że mogą być naprawdę dobre :) Dzisiaj po raz pierwszy piekłam rybę w piekarniku. Przygotowywanie obiadu skończyło się pełnym sukcesem... nie licząc faktu, że filet wydawał się całkiem spory, a najchętniej zjadłabym chyba ze dwa razy tyle :D

Przepis zainspirowany aktualną propozycją Pascala z "Kuchni Lidla", nieco uproszczony i zmodyfikowany.



Składniki na 2 osoby:

2 duże filety z pstrąga łososiowego (ja kupiłam w Lidlu, ale koniecznie muszę poszukać gdzie indziej)
2 limonki lub cytryny
pęczek koperku
odrobina masła
oliwa z oliwek
sól, pieprz, ziele angielskie
musztarda
miód
ewentualnie: ocet balsamiczny

Z filetów odkrajamy skórę (co dla mnie wcale nie było takie proste), nacieramy solą i pieprzem. Robimy marynatę: oliwa (2-3 łyżki), łyżeczka miodu, sól, pieprz, kilka ziarenek ziela angielskiego - najlepiej utrzeć wszystko w moździerzu. Nacieramy filety i odstawiamy na kilka minut.

Piekarnik nagrzewamy do 190 stopni. 

Przygotowujemy sos: mieszamy sok z cytryny lub ocet balsamiczny (mniej więcej 1,5 łyżki), odrobinkę soli, łyżeczkę miodu, łyżeczkę musztardy. Dodajemy stopniowo oliwę z oliwek i mieszamy, aż sos będzie miał jednolitą konsystencję i odpowiedni smak. Ja zrobiłam z octu balsamicznego i, jak widać, miał kolor czekoladowy.

Filety kładziemy na kawałku folii aluminiowej, skrapiamy sokiem z cytryny/limonki, obficie posypujemy posiekanym koperkiem i kładziemy na nie plasterki limonki i ewentualnie odrobinkę masła. Każdy osobno zawijamy i pieczemy ok. 20 minut.

Ja podałam z pieczonymi bez tłuszczu ziemniakami i roszponką z sosem winegret.

Zdjęcia mogłyby być lepsze, ale kurczę... głodna byłam :)





wtorek, 29 stycznia 2013

Sprawdzone ciasto na naleśniki

Dziś notka nieatrakcyjna, krótka, w sumie głównie dla mojej własnej informacji ;)

Zawsze mam problem z ciastem na naleśniki. Najczęściej podawane proporcje to "na oko". Raz wychodzi, raz nie, zwykle w międzyczasie coś jeszcze muszę poprawiać. Dziś postanowiłam poszukać konkretnego przepisu, wypróbować i jeśli okaże się skuteczny, to sobie zachować.

Wyszło dobrze :) Przepis pochodzi STĄD.

Składniki na duże porcje dla 2 osób:
- 1,5 szklanki mąki pszennej razowej - lub zmieszanej z mąką zwykłą
- 1 szklanka mleka
- 1 szklanka wody
- 2 jajka
- 3 łyżki oliwy
- szczypta soli

Usmażyły się ładnie, chociaż ciasto strasznie szybko przywierało do patelni i wręcz nie nadążałam z rozprowadzeniem na niej ciasta, ale nie wiem, czego to kwestia.

Dodałam szynkę, ser, zioła prowansalskie i plasterki kiszonego ogórka.

Zdjęcia nie ma, bo wszystko szybko zjedliśmy, a zresztą to tylko naleśniki :) Bardzo je lubię, ale szczerze nienawidzę ich smażyć. To takie czasochłonne! Słyszałam, że naleśniki można mrozić, ale weź tu człowieku najpierw spędź cały dzień nad patelnią...

niedziela, 27 stycznia 2013

Muffiny ze szpinakiem i fetą

Ostatnio udało mi się dorwać w Biedronce piękny, świeży szpinak. Zapytałam swojego faceta: "Kupiłam szpinak, co z nim zrobić?", na co on bez wahania odparł: "Muffinki". Wyglądałam mniej więcej tak O_o , bo nigdy czegoś takiego nie jadłam. Okazało się, że koleżanki z pracy wymieniały się wrażeniami na temat przepisu. Ha. No to zrobiłam, żeby odwlec naukę do egzaminu ;) (który jest już jutro...)


Przepis pochodzi STĄD, trochę go zmieniłam (głównie przez dodatek mąki razowej).

Składniki:
250 g świeżego lub mrożonego szpinaku
200g mąki pszennej zwykłej 
150g mąki pszennej razowej
3 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
1/3 płaskiej łyżeczki soli
2 duże jajka (albo 3 małe)
60 ml oliwy z oliwek (lub trochę więcej)
250 ml jogurtu naturalnego (+kilka łyżek więcej jeśli trzeba).
250 g sera feta

przyprawy: sól, pieprz, gałka muszkatołowa
odrobina masła 

Szpinak podsmażamy na patelni z odrobiną masła, przyprawiamy gałką muszkatołową, solą i pieprzem. Zostawiamy do wystygnięcia, odciskamy wodę. W jednej misce mieszamy suche składniki - mąkę, proszek do pieczenia, sól. W drugiej misce trzeba rozbełtać jajka z jogurtem i oliwą. Jeśli kupiony przez Was jogurt jest gęsty, to na pewno trzeba będzie nieco zmienić konsystencję, dolewając nieco tłuszczu lub wbijając jeszcze jedno jajko. Ta część powinna być rzadka (nie jak gęsta śmietana), bo inaczej tak jak ja będziecie mieć problem z wymieszaniem masy :)

Łączymy suche i mokre składniki, dodajemy szpinak i pokrojony/pokruszony ser feta. Mieszamy, by składniki mniej więcej się połączyły. Nakładamy do formy wyłożonej papilotkami lub silikonowych foremek. Ja użyłam i tego, i tego, w tym wypadku lepiej sprawdziły się silikonowe (babeczki bez problemu można z nich wyjąć, do papilotek się przyklejają).

Pieczemy w 180 stopniach ok. 20-25 minut, wyjmujemy dopiero gdy muffiny przyrumienią się na złoto-pomarańczowo.

Są bardzo dobre zarówno na ciepło, jak i na zimno. Smacznego!
 


 

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Koktajl pomarańczowy

Od niedawna jestem szczęśliwą posiadaczką blendera i w związku z tym bardzo rozsmakowałam się w owocowych koktajlach. Marzą mi się te ze świeżymi truskawkami i malinami, ale trzeba na razie korzystać z tego co jest ;) Przepis zaczerpnięty w dużej mierze od przesympatycznej Kingi  prowadzącej bloga Ale Babka!!!, z małymi modyfikacjami. Pyszny, słodki, sycący i dietetyczny :)

Składniki na jedną dużą porcję (ok. 400 ml)

1 pomarańcza
pół banana
ok. 8-9 łyżek jogurtu naturalnego
opcjonalnie: łyżeczka miodu, garść dowolnych otrąb, błonnik w proszku

Pomarańczę myjemy, obieramy, usuwamy białe błonki i kroimy na kawałeczki. Obieramy i kroimy banana. Dodajemy jogurt i jeżeli chcemy to także miód, otręby, błonnik czy inne, dowolne dodatki. Dokładnie miksujemy i posypujemy startą skórką pomarańczy. Gotowe!

 



sobota, 12 stycznia 2013

Tarta ze szpinakiem

W dzieciństwie nikt mnie nie karmił szpinakiem co prawda, ale zawsze wydawało mi się, że to musi być jakiś nieprawdopodobnie paskudny produkt (podobnie jak owsianka ;)). Po paru ładnych latach zobaczyłam, że świeży szpinak to takie ładne listki, że można go dobrze przyprawić, że pysznie smakuje w makaronach, pierogach czy tartach...

Dziś właśnie tarta na cieście francuskim z tym oto warzywem. Przepis zainspirowany poczynaniami Ani W., która chyba swojego bloga kulinarnego nie ma (albo się z tym ukrywa), a zdecydowanie powinna!

Składniki:
1 opakowanie gotowego ciasta francuskiego
świeży szpinak lub mrożony szpinak w listkach (np. Bonduelle)
100-150 g wędzonego łososia
1 opakowanie mozzarelli
1 cebula
3 ząbki czosnku
garść czarnych oliwek
garść orzechów włoskich
2-3 jajka
kilka łyżek śmietany 12%
sól, pieprz, gałka muszkatołowa, zioła prowansalskie
oliwa z oliwek

Na oliwie podsmażamy przeciśnięty przez praskę czosnek i drobno pokrojoną cebulę. Dodajemy szpinak (z tego mrożonego - 6-7 'kulek' powinno spokojnie wystarczyć), jeśli trzeba to rozmrażamy pod przykryciem, dodajemy dużo gałki muszkatołowej, pieprzu i soli do smaku.

Wykładamy formę (mojej nie trzeba bylo nawet smarować tłuszczem) ciastem, nakładamy szpinak i na to kawałki łososia. Posypujemy oliwkami oraz pokrojoną na kawałeczki lub startą mozzarellą. W garnku mieszamy jajka ze śmietaną, roztrzepujemy, dobrze doprawiamy solą, pieprzem, ziołami prowansalskimi. Zalewamy tartę, posypujemy orzechami. Zapiekamy 30-35 minut w temperaturze 190-200 stopni.





P.S. Doskonale pasowałyby tu także pomidory suszone albo koktajlowe :)






Smacznego!

czwartek, 3 stycznia 2013

Zupa krem cebulowa

Nie przepadam za tradycyjnymi zupami (no, może poza dobrą pomidorową i białym barszczem). Denerwują mnie pływające, na wpół rozgotowane kawałki warzyw i mięsa, wypijam samą "wodę" i za godzinę jestem głodna. Co innego zupy kremy - można przemycić w nich różne warzywa, których normalnie byśmy nie zjedli.

Zupa cebulowa jest prosta, szybka, a do tego bardzo zimowa i rozgrzewająca. Przepis pochodzi z bloga Widelcem po teflonie, minimalnie go zmodyfikowałam.

Składniki:
0,5 kg cebulilitr bulionu (jeśli mamy czas, to "prawdziwy", jeśli nie to i ten z kostki da radę - lepiej drobiowy/drobiowo-warzywny)
3 ząbki czosnku
oliwa do smażenia
papryka ostra, sól, pieprz
śmietana lub jogurt naturalny
trójkącik śmietankowego serka topionego
ser żółty do posypania


opcjonalnie: 
1/4 szklanki białego wina
chleb (dowolny)
odrobina masła


Robimy bulion, zagotowujemy, odstawiamy. Kroimy cebule, wylewając przy tym rzewne łzy (czy ktoś zna jakiś naprawdę sensowny sposób, by tego uniknąć?!) i 2 ząbki czosnku. Podsmażamy na oliwie posiekany na drobno czosnek, po kilku minutach dodajemy cebule. Smażymy kilka minut, następnie dodajemy paprykę ostrą w proszku (ok. łyżeczki) i nieco wody (a także wina, jeśli posiadamy). Dusimy pod przykryciem, aż cebula zmięknie - nie powinno to trwać więcej niż kilkanaście minut. Następnie dodajemy cebulę do bulionu i wrzucamy serek topiony. Gotujemy na małym ogniu ok. 10 minut. Przyprawiamy pieprzem, ewentualnie solą. Zdejmujemy z ognia i dokładnie miksujemy blenderem. Jeśli zupa jest za rzadka, możemy ją zagęścić miąższem z chleba, chwilę pogotować i ponownie zmiksować.




Podajemy z odrobiną śmietany lub jogurtu, posypaną startym żółtym serem. Idealnym dodatkiem będą grzanki z masłem czosnkowym (w szybszej wersji - posmarowane ząbkiem czosnku i następnie masłem). Smacznego! :)







wtorek, 1 stycznia 2013

Makaron sojowy z wieprzowiną i warzywami

Jakiś czas temu dostałam od koleżanki paczkę chińskiego makaronu sojowego ("a weź go sobie, może ty coś prędzej ugotujesz bo ja nie przepadam za takimi rzeczami"). Nigdy nie miałam z nim do czynienia, ale stwierdziłam, że mogę spróbować wykombinować jakiś obiad. Przepis 'kombinowany", trochę z przepisu na opakowaniu makaronu, trochę z różnych dań z internetu, trochę inwencji własnej. Zdjęcia znów nie ma, bo nie byłam przekonana że to się będzie nadawało do jedzenia. A jednak wyszło nieźle :) Szybko, prosto, smacznie, orientalnie i w moim przypadku - pikantnie.

Składniki (na 2 osoby):
ok. 250-300g chudej wieprzowiny (ja miałam trochę schabu i szynki)
1 średnia cebula
1 spora papryka
1 średnia marchewka
paczka 100g makaronu ryżowego (u mnie Tao-Tao)
curry, imbir, sos sojowy, papryka słodka
2-3 ząbki czosnku
papryczki chili lub chili w proszku
olej roślinny

Mięso kroimy w kostkę i marynujemy w sosie sojowym z dodatkiem przeciśniętego przez praskę czosnku i niewielkiej ilości curry. Wstawiamy do lodówki na przynajmniej 20 minut. W tym czasie kroimy warzywa tak, jak nam najbardziej pasuje.

Przygotowujemy makaron (mój wystarczyło wrzucić na kilka minut do wrzątku i odcedzić). Na przyszłość muszę pamiętać, żeby przed ugotowaniem połamać go na krótsze nitki, bo tak to strasznie się plącze, ciągnie i ciężko się go je :)

W woku albo głębokiej patelni rozgrzewamy trochę oleju i obsmażamy wołowinę. Dodajemy cebulę, mieszamy. Dodajemy chili (trzeba uważać by nie przesadzić z ilością), trochę słodkiej papryki, imbiru i curry. Wsypujemy paprykę i marchewkę, smażymy przez ok. 10 minut aż trochę zmiękną. Mieszamy na patelni z makaronem, podajemy. Smacznego! :)